Mosty w Medison County

MIĘDZY ROBIENIEM A NIE POWIEDZENIEM
JEST MOST W MADISON COUNTY

Most jest jak metafora, jest przejściem z jednego stanu umysłu do drugiego, wyjściem dalej, symbolem odrodzenia czterdziestopięcioletniej kobiety, która przez cztery dni widzi w sobie rozkwit namiętności, czując się po raz kolejny kobietą pociągającą, pożądaną, wciąż młodą i żywą. Historia porównuje dwa prototypy ludzi, którzy bardziej niż realni są często wyobrażeniem w zbiorowej nieświadomości: 
- on jest artystą (fotografem, potrafi uchwycić chwilę i piękno), przystojnym, dojrzałym, atrakcyjnym i delikatnym („W przeciwieństwie do tego, jak robili inni, nie trzasnął drzwiami, ale towarzyszył im ręką...”); jednym słowem był unikalny, jak mówi książka - rodzaj zagrożony wyginięciem: „ ... taki jak on był tylko jeden..."
- ona jest uroczą gospodynią domową, opiekuńczą, dyskretną, o zaniedbanej, ponieważ nie usatysfakcjonowanej urodzie, ale, jak mówi książka: „... pewne cechy fizyczne były przyjemne, choć dla niego liczyła się przede wszystkim inteligencja i pasja do życia, zdolność wzbudzania subtelności umysłu i ducha... ”. 
Ta mieszanka wybuchowa zostaje uwidoczniona wadami jej męża (przyjrzyjmy się uważnie, jak dobrze opracowano stereotyp platońskiej miłości, aby usprawiedliwić każdą nieudaną parę w małżeństwie i dać pretekst i przyczynę możliwej zdradzie). 
Richard jest mężem nieobecnym, przewidywalnym, sztywnym, nawykowym, nudnym w rozmowie („... tematami rozmòw były pogoda, ceny produktów rolnych ...”) i przede wszystkim seksualnie „zawsze był szybki, statyczny i prymitywny...”. Obraz jest idealny, wydaje się normalnością rodzin w kryzysie, bez możliwości wyboru innej drogi niż przygoda i zdrada. Właśnie dlatego ten film tak bardzo uderza w powszechną mentalność, ponieważ łatwo zyskujemy poczucie komfortu, a także motywacje popychające do zdrady, stworzenia wyimaginowanego mostu w celu zaczerpnięcia odrobiny tlenu przez cztery dni wyrwane z życia monotonnego i pozbawionego zainteresowań, by przejść na drugą stronę transgresji, aby poczuć się żywym. Ale za tymi "piorunami z jasnego nieba" kryją się często pożary, ktòrym przyjrzymy się później w niektórych postawach Roberta, co najmniej niepokojących.

The Bridges of Madison County to „romantyczny” film z 1995 roku z udziałem Clinta Eastwooda i Meryl Streep, oparty na powieści Roberta Jamesa Wallera. To bardzo delikatny film, głęboki, wcale nie oczywisty, mimo że doskonale wiemy, jak kończą się związki w zardzewiałym przez dziesięciolecia małżeństwie, z kobietą, która uczyniła z własnego domu swoje więzienie, zmuszoną do przeobrażenia konieczności w cnotę, z platońskim marzeniem o przeżyciu prawdziwej miłości... ale prawdziwej w jakim sensie?
Film daje nam wskazówki do niekończących się dyskusji i z tego powodu wszyscy możemy znaleźć się trochę, a szczególnie kobiety tamtych czasów, dziś trochę mniej, skłonni kochać w milczeniu, na odległość, poświęcić się i zrezygnować z siebie dla własnych dzieci. Były to oczywiście inne czasy, ale ważne jest, aby je przeanalizować, aby zrozumieć konsekwencje, jakie miłość i namiętność mogą mieć w dowolnym momencie i dla każdego z nas.
Uprzedzam, że nie jest to dla mnie film o miłości, ani film o zdradzie... Za tymi pozorami, które poruszają każdego widza, ja wyczuwam znacznie więcej...


GDY KOTA NIE MA W DOMU, MYSZY TAŃCZĄ

Francesca Johnson, nienaganna żona i matka, ale i kobieta nieszczęśliwa, pozostaje przez cztery dni sama w domu, bez rodziny. Robert Kincaid jest fotografem, znajduje się w Medison County przejazdem i trafia do domu Franceski, by poprosić o wskazówkę. Dochodzi między nimi do klasycznej miłości od pierwszego wejrzenia, chemicznej atrakcji, pragnienia transgresji w mowie i czynie, w snach i myślach o wszystkim tym, co do tej pory leżało ukryte w najciemniejszych zakamarkach przede wszystkim jej serca, najbardziej stłumionego, gdyż należącego do ofiary sytuacji: życie pełne wyobcowania w małżeństwie, charakteryzującym się latami przewidywalności i śmiercionośnej rutyny, która pozostaje po wygaśnięciu ognia namiętności... prochy nawyku.
Po pierwszym dniu spędzonym razem wydaje się, że nie będą mogli się rozstać. Narodzi się bardzo intensywny związek, choć trwający tylko cztery dni. Czwartego dnia Robert poprosi Francescę, by porzuciła dla niego rodzinę...


NIENAWIDZIĆ SIĘ Z MIŁOŚCI

Historia jest opowiadana w oparciu o trzy pamiętniki kobiety oraz pewne znaczące przedmioty przekazane przez nią jej dwójce dzieci, którym postanawia opowiedzieć o sobie i swej zdradzie, aby mogły ją poznać i zrozumieć. Ale o jakiej zdradzie? Przede wszystkim o zdradzie względem samej siebie: można nigdy nie iść do łòżka z innym mężczyzną prócz swego partnera, ale mimo to, w swym sercu nie kochać go i nigdy nie powiedzieć mu prawdy o swej nieszczęsnej pozycji. Pòjście do łòżka z innym mężczyzną jest więc jedynie konsekwencją, podczas gdy prawdziwa zdrada ma miejsce wcześniej, o wiele wcześniej. Oczywiście dla niesprawiedliwego, powierzchownego społeczeństwa, które żyje z materializmu i pozorów, liczy się tylko ciało, co oznacza, że wystarczy nie sypiać z nikim innym, by być w porządku... no, nie bardzo...
Ile razy dla tak zwanej „miłości do dzieci” ludzie decydują się na poświęcenie siebie, by pozostać razem z partnerem, do którego miłość już nie istnieje? To nie jest miłość, ponieważ uczymy nasze dzieci, aby nie wierzyły w siebie oraz uczymy je jak fałszywie anulować się dla innych. Dla dziecka, wiedzieć, że to ono jest przyczyną nieszczęścia swych rodziców, jest ogromnym ciężarem, dlatego jest wskazane mòwić im prawdę. Tak wygląda miłość, choć bolesna, ale szczera i prawdziwa, pozbawiona fałszu. Uczmy nasze dzieci prawdy, nigdy nie dostosowując się do fałszywych pozorów, aby utrzymać stabilne społeczne rusztowania, jak wiele małżeństw bez miłości.


TESTAMENT MOICH BŁĘDÓW

Kiedy nie wybaczamy błędów rodzicom, jesteśmy skazani na ich powtarzanie, ponieważ nieświadomie nauczyliśmy się od nich języka miłości i kochamy, nie zdając sobie z tego sprawy, w ten sam sposób. Ten łańcuch musi zostać przerwany: nie potępiając błędów rodziców, lecz wybaczając im, w ten sposób poprawiając je w sobie. Còrka Franceski, czytając pamiętniki matki, zaczyna rozumieć, że jej życie małżeńskie może pójść śladami matki; wydaje się jej jasne, że może dokonać wyboru, którego Francesca nie była w stanie dokonać: porzucić małżeństwo z miłości do prawdy, miłości do siebie, ze względu na szacunek dla wszystkich bez względu na to, jak bolesna może być prawda. Po przeczytaniu całej historii w dziennikach swojej matki, ona i jej brat będą w stanie zrozumieć bardzo bolesny wybór Franceski i nie odważą się winić jej za zdradę męża a ich ojca, Richarda.


MIŁOŚĆ SPRAWIA, ŻE CZAS MIJA...
ALE CZY CZAS SPRAWIA,  ŻE PRZEMIJA NAWET MIŁOŚĆ?

Tu dochodzimy do dylematu: czy to była miłość, czy po prostu zauroczenie? Czy miłością można nazwać namiętność, która z łatwością trwa przez jedyne cztery dni? Cztery dni, podczas których oboje są przystępni, rozentuzjazmowani, dni skondensowanego miesiąca miodowego: bardzo pełnego miodu z braku czasu, by pokazać żółć, którą niosą lata, znajomość partnera z jego ograniczeniami i wadami. Łatwo jest powiedzieć, że się kocha pośród seksu, śmiechu, spacerów, przytłoczenia nowością, uwolnienia od ciężaru monotonii i nudnego życia, ale jakie jest "potem"? 
Miłość, ta prawdziwa, jest owocem, nie jest ziarnem, nie jest namiętnym wzrostem rośliny, nie jest wdzięcznym wirowaniem liści, nie jest pięknem kwiatu (ciała z seksem), ale jest owocem czasu, wielu akceptacji, wielu lat, wielu poświęceń, wielu wyrzeczeń dokonanych razem. Pewne jest, że miłość jest jakością, a nie ilością, dlatego nie jest mierzona latami, może trwać nawet sekundę, ale z perspektywy czasu im mniej trwa, tym bardziej jest romantyczna, fantastyczna, platoniczna, wirtualna i nie jest miło myśleć, że tak pięknego stanu odurzenia nie można nazwać Miłością. Podoba nam się ten rodzaj sielankowej miłości, tak doskonałej, tak platonicznej, tak wolnej od kompromisòw, ulotnej miłości w danej chwili niewymagającej... Ale dla dwojga dorosłych ludzi tak naprawdę to nie wystarczy. Potrzeba czasu, aby zrozumieć, czy to ziarno miłości w swej sile stanie się potężną i niezniszczalną miłością.


ŚWIATŁO W TUNELU KOCHANEJ OSOBY
PROWADZI DO JEJ CIEMNOŚCI

Światło w tunelu doprowadzi cię do światła, ale tunel jest metaforą naszego serca, naszego ego, podczas gdy w miłości często przechodzimy oboje przez jeden i ten sam tunel, nie wiedząc do kogo należy: do niego czy do niej. Musimy zatem wiedzieć i pamiętać, że na końcu tunelu kochanej osoby jest jej ciemność, a nie nasze światło, ponieważ patrzymy na tunel kochanej osoby z naszego punktu wyjścia, a nie z jej punktu wyjścia; dlatego nie widzimy dobrze wad, na początku wydają się nieistotne, a wszelkie niedoskonałości nawet ozdobne i przynajmniej znośne. Gdy przekraczamy tunel kochanej osoby, cienie rosną, wady stają się prawdziwymi gigantami, a czasami potworami nie do pokonania.
Francesca, przekraczając most - Tunel, odkrywa miłość, ale UWAGA: odkrywa swoją miłość, kim naprawdę jest, poznaje siebie, swoje granice i własny uśpiony potencjał. W przeciągu czterech dni uświadamia sobie jakie życie powinna była przeżyć, ale nie poznaje mężczyzny w ciągu tych czterech dni, nikt nie jest w stanie tego zrobić: potrzeba lat, aby kogoś poznać, a jeszcze więcej lat, aby poznać siebie. Francesca nie odkrywa więc miłości Roberta, ale miłość do siebie, bardzo zawoalowaną przez namiętność i możliwość,  jaką Robert jej oferuje: stawia ją przed wyborem opuszczenia rodziny i życia, które jest oczywiste i monotonne, aby odbudować życie w końcu satysfakcjonujące u boku mężczyzny, który jako pierwszy wiedział, w jaki sposòb wywyższyć jej wnętrze i zmysłowość. 
"Mosty w Medison County" to film o głębokiej wiedzy kobiety o samej sobie i miłości, której nie była w stanie sama sobie dać. Cierpienie jest okropne, Francesca to rozumie i wyznaje przed samą sobą: „Ale jest to przeklęte poczucie odpowiedzialności... Znienawidziliby mnie za to, co zrobiłam”. Francesca ma zrozumiałe wątpliwości co do uwarunkowań społecznych i religijnych rodziny. Wie także, że cierpienie jest zgodne z miłością, ale nie z fałszem i że coś nie do końca pasuje w kręgu całej sytuacji. Pod koniec swojego życia znajduje odpowiedź i tak opisuje ją w pamiętniku: „… gdyby nie wy i wasz ojciec, bez wahania poszłabym za nim wszędzie i tutaj jest paradoks: ​​gdyby nie Robert Kincaid, nie sądzę, bym pozostała z wami przez te wszystkie lata... ”
Nie istnieje z gòry ustalona instrukcja, nie wiadomo jak każdy z nas zachowałby się w takiej sytuacji i myślę o tysiącach kobiet uwięzionych w małżeństwie bez miłości, które marzą o spotkaniu, marzą o innym życiu, o co najmniej chwili oddech. W każdym bądź razie pojawia się pytanie: czy Robert ostatecznie zostanie drugim mężem, takim jak Richard? Niektóre słowa i postawy Roberta wprawiły mnie w zakłopotanie i rozbudziły wiele wątpliwości...


NIE MA MIEJSCA NA IMPERFEKCJĘ W INFATUACJI

Kiedy się zakochujemy, wydaje się, że stajemy się fałszywi i obłudni, ponieważ robimy rzeczy, do których normalnie nie jesteśmy przyzwyczajeni: „liczne wiadomości i rozmowy telefoniczne, kwiaty, chętne wysłuchiwanie, wyrozumiałość dla ograniczeń… itd. W rzeczywistości jest to miłość w nas samych, ktòra nas odkrywa i mówi nam, kim moglibyśmy się stać, jeśli tylko bylibyśmy lojalni i wierni temu instynktowi wydobywającemu z nas to, co najlepsze. Oczywiście czas jest najmądrzejszym stworzeniem i powie nam, czy taka postawa była taktyką podboju zainicjowaną przez nasz czysto zwierzęcy instynkt, oszustwem stosowanym przez adulatora czy też prawdziwym sposobem bycia tej osoby... Niestety, ta trzecia możliwość jest najrzadszym z przypadkòw. 
Pierwsze słowa, które Robert kieruje do Franceski, są również symboliczne: „Jestem pewien, że się zgubiłem.” On szukał zewnętrznego adresu, a ona wewnętrznego kierunku. Ona mu towarzyszy (nie wystarczyło wskazać mu drogę? nie ), ponieważ poczuła się porwana. W scenie, w której tańczą, następuje nieskończone otwarcie jej odrodzenia. W powieści czytamy, że „Chciała, aby ten taniec trwał wiecznie… Stawała się ponownie kobietą… Znalazła przestrzeń, by znòw tańczyć.”
Przeanalizujemy teraz tę bardzo krótką, czterodniową miłość, a raczej potencjał do jej rozwoju, miłość w nasieniu, uczucie, które jak złoto, potrzebowało być poddane próbie, ponieważ dowodem miłości nie jest seks trwający cztery dni, ale to, co nastąpi potem, gdy seks straci swoje wzięcie i urok.


ABY ZNALEŹĆ SIEBIE, MUSISZ NAJPIERW SIĘ ZGUBIĆ

Francesca pięknie ujęła stan swojego ducha: „Miewałam o nim myśli, ktòrych nie byłam w satnie kontrolować, a on czytał je wszystkie. Cokolwiek czułam, cokolwiek chciałam, podążał za mną. I w tym momencie wszystkie rzeczy, które wiedziałem o sobie aż do teraz, zniknęły, zachowywałam się jak inna kobieta, a jednak nigdy wcześniej nie byłam tak bardzo sobą...”
Simone Wail mawiała do Boga: „Panie, jeśli we mnie śpi dziwka, obudź ją, chcę ją poznać, bo wtedy będę w prawdzie i dopóki nie będę w prawdzie, nie będę w stanie cię kochać ani cię poznać”.
Robert był medium, pomostem, przez który Francesca poznała siebie. Uznać "Mosty w Medison County" za film romantyczny i namiętny jest bardzo powierzchownym uproszczeniem. Jest to film psychoanalityczny. Opowiada o głębokim cierpieniu z powodu wiedzy o sobie i z powodu własnej porażki. Francesca jest bardzo przejrzystą, piękną duszą, otwartą aż do granic  zagubienia. Robert wyczuwa to, gdy mówi do niej: „Nie oszukuj siebie, Franceska, wcale nie jesteś prostą kobietą.”
Do jakiego stopnia przejrzysty był Robert?


SPOTKANIE I ZDERZENIE

W ciągu czterech intensywnych dni nie można było uniknąć kłótni. Gdy dwie dusze przenikają się, nieuchronnie powstają nie pasujące do siebie krawędzie, wychylają się nasze różnice oraz egoizm, który stawia pod znakiem zapytania miłość. Niektóre wyznania miłości często ukrywają stratosferyczne samolubstwo, amortyzowane lub egzorcyzmowane słowami „kocham cię", "zrozum mnie", "nie chciałbym"... i trucizna przechodzi niezauważona. Zobaczmy niektóre z nich:
- Nie chcę cię potrzebować. (Robert)
- Dlaczego? (Francesca)
- Dlatego, że nie mogę cię mieć. (Robert)

Powstaje pytanie czy takie wyznanie to miłość?
Kiedy ktoś kocha z pokorą, akceptuje własną nędzę, a zatem potrzebę. Czystą zarozumiałością, a nawet głupotą jest mówić, że nie potrzebuję powietrza, którym żyję, ponieważ żyje się ròwnież miłością. Wiara, że potrzeba miłości jest tylko samolubstwem, jest zarozumiałością, ponieważ potrzeba w dojrzałej miłości jest uznaniem dla kochanej osoby.
Co rozpoznaje Robert?... że nie może jej mieć. Kiedy nikogo nie posiadamy, miłość jest wolnością. Ale dlaczego nie może jej mieć? Zapewne wszyscy pomyślimy, że Francesca nie może opuścić rodziny. Ja zaś myślę, że Francesca jest niezmierna, zbyt wielka dla niego. Choć Robert czuje, że jest ona kobietą jego życia, nie pozwoli jej do swego życia wejść (nie chce jej potrzebować). Pora zatem na filozoficzny sylogizm na sposòb psychoanalityczny - dekodujemy to zdanie ponownie w ten sposób:
Nie chcę cię potrzebować, ponieważ
nie mogąc cię mieć,
nie możesz spełnić moich potrzeb.
Wnioski:
Chcę ciebie dla moich potrzeb, tak jak twój mąż i dzieci chcą ciebie dla swoich.

Przeanalizujmy kolejne zdanie (byłoby ich wiele) tego, co ja nazywam słodką trucizną, niewyczuwalną w pierwszej chwili:
- Nie jestem pewien, czy mam cię w sobie, ani czy ja jestem w tobie, ani tego, czy cię posiadam. W każdym bądź razie nie do posiadania dążę. Uważam natomiast, że oboje jesteśmy w innej istocie, którą stworzyliśmy, i która nazywa się „my”.

Piękne jest to ostatnie zdanie, stworzyli inną istotę o imieniu "my", ale którą?... jeśli chwilę przedtem Robert nie był pewien siebie w niej i jej w sobie? Mówi jej, że jej nie chce, ponieważ nie może jej mieć i natychmiast po tym egzorcyzmuje demona, mówiąc, że nie dąży do tego, by posiąść to, czego pragnie. Wyciąga ręce przed siebie, aby nie upaść, ale dla tych, ktòrzy mają czyste serca, już leży na ziemi ze swą aspiracją posiadania miłości, do którego dąży. Robert wie, że Francesca jest cudowną kobietą, prawdopodobnie kobietą jego życia, ale ponieważ sam nie jest jeszcze w stworzonym przez nich "my", jego słowa pokazują, że ma jedną nogę wewnątrz, a drugą na zewnątrz.


OPINIE NIE OCENY

Ten film to święto emocji, przypadek kliniczny strachu, traumy, wątpliwości i życiowej niespodzianki. Jak każde dzieło sztuki działa jak zwierciadło. Każdy z nas odnajdzie w nim siebie, dlatego nie osądzajmy, czy ona jest dobra, a on niesprawiedliwy. Wszystko to, co mówimy o postaciach, to nasze osobiste opinie na temat tego, co zrobilibyśmy na ich miejscu, więc nie oceniamy ich, ale ujawniamy się przez nich. Jesteśmy w filmie, a nie w Sądzie Najwyższym, a Francesca i Robert nie są ludźmi, ale postaciami i charakterami odzwierciedlającymi część każdego z nas. Dzieła sztuki, gdy raz wyszły z rąk autora, stają się niezależne, jak stworzenie; i mówią każdemu z nas coś innego, ponieważ każdy z nas jest inny, dlatego wszystkie nasze opinie na temat tego filmu są piękne, ujawniają nas i to jak każdy z nas poradziłby sobie z tą szczególną i niezwykle trudną sytuacją.


MIŁOŚĆ WIDZI BARDZO DOBRZE,
TO NAMIĘTNOŚCI OŚLEPIAJĄ

Często mówi się, że miłość jest szaleństwem. Tak, to prawda, jest to bodziec, który prowadzi nas ku pragnieniu ludzi i sytuacji nieracjonalnych, ale w tym nacisku miłość pokonuje przeszkody i ograniczenia. Uwaga: traci się głowę, ale nie rozum. Prawdziwa miłość jest słuszna, dlatego pośród szaleństwa, tak jak prawdziwi szaleńcy, rozumie i widzi bardzo dobrze. Nie widzi namiętność, a kompletnie ślepy jest egoizm. Robert, widząc, że Francesca nie znajduje powodu, by z nim uciec, powiedział jej: „Obsesje nie mają powodów... Dlatego są obsesjami!” Ale szczerze mówiąc obsesja jest niczym innym jak zjawiskiem psychopatologicznym, które polega na  absolutnej koncentracji na jednej idei lub na mentalnej reprezentacji, której podmiot nie jest w stanie kontrolować, nawet jeśli jest jej świadomy. Miłość istnieje, ale jak obraz na wzburzonym jeziorze, nie jest jasna, nie wie czym jest, potrzeba jej czasu, spokoju do zastanowienia. Francesca zrobiła dobrze pozostając w bezruchu. Robert wstrząsał tylko sytuacją swoją obsesją ucieczki. Nie przez  przypadek film kończy się ulewnym deszczem, w którym oboje ledwo widzą się poprzez zamglone szyby samochodòw i poruszające się wycieraczki przedniej szyby, zupełnie jak ich serca i umysł.


WIECZNE CHWILE

Istnieją miłosne eskapady, które powodują, że tracimy całe życie, tracimy rodzinę, pracę, stabilność psychiczną, ale są też eskapady, które pozwalają nam odkryć wszystko to, czego nie rozumieliśmy w życiu. Francesca mówi o tym ze swoją harmonijną słodyczą: „W ciągu czterech dni dał mi całe życie, wszechświat, ułożył fragmenty mojej istoty w całość.” Uwaga: Francesca powiedziała, że "ułożył fragmenty", więc nie została zdruzgotana. Zdruzgotana i wyniszczona była już wcześniej, a dzięki doświadczeniu miłości mogła zrozumieć siebie, czego pragnęła. Odkryła gdzie popełniła błąd, jak ma trwać jej życie, jak pogodzić się z porażką.


TESTAMENT MIŁOŚCI, PAMIĘĆ ZAPOMNIENIA

Francesa jest otwartym sercem, ale także otwartym bólem. Kiedy patrzy na swoje życie, nie okłamuje siebie: 
„Kobieta, która wychodzi za mąż i ma dzieci, zatrzymuje własne życie, by całkowicie poświęcić się rodzinie, potem dzieci dorastają i odchodzą, a ona czuje się samotna, próbując zacząć swoje życie od nowa, choć nie jest już w stanie tego zrobić... minęło zbyt wiele czasu!” 
Dopiero po śmierci męża, która nadeszła, gdy Francesca był już stara i po wyznaniu Richarda, ktòry wiedział, że nie był w stanie uczynić jej w pełni szczęśliwą, mimo że zawsze tak bardzo ją kochał, Francesca postanawia ponownie skontaktować się z Robertem. Dowiedziała się, że ròwnież Robert nie żyje, a wraz z tą nowiną otrzymała pudełko zawierające wiele wspomnień, które Robert zostawił tylko dla niej wraz z książką ze zdjęciami zatytułowaną "Four Days - Remembering", wieczne wspomnienie ich cudownej, ale krótkiej historii miłosnej.
To wtedy Francesca pozostawia swoim dzieciom te słowa, które są nagrobkiem w jej sercu i wewnętrznym testamentem: „Kocham was całym sercem, róbcie to, co musicie dla waszego szczęścia w życiu. Jest tak wiele pięknych rzeczy...”. 
Francesca nigdy nie przekroczyła mostu, ale ostatecznie rzuciła się z niego, prosząc o kremację i prosząc o wyrzucenie swych prochów z mostu, na którym rozpoczęła się jej historia miłosna z Robertem (o którym dowiadujemy się, że poprosił dokładnie o to samo).


Francesca domyślała się, że gdyby odeszła od od rodziny dla miłości do Roberta, jej ogrom zniknąłby z czasem wraz z ranami, które pozostawiłaby za sobą. Robert powinien był znaleźć sposób na przeżywanie ich miłości, pozostając nawet w ukryciu (kwestia uczuć między dwojgiem ludzi należy tylko do tych dwojga, nie jest szerszym problemem jakiejkolwiek grupy). Wszystko to jest zawarte w tej wypowiedzi Franceski: „Chcę to zachować na zawsze. Chcę cię kochać tak, jak kocham cię teraz do końca mojego życia. Nie rozumiesz ... stracimy to, jeśli odejdziemy. Nie mogę sprawić, aby całe życie zniknęło, bo chcę rozpocząć nowe. Wszystko, co mogę zrobić, to zatrzymać oba. Pomóż mi. Pomóż mi nie przestać cię kochać.”
Ale wołanie o „pomoc” nie odbija się echem w sercu Roberta.



NIE MOŻNA KOCHAĆ KOBIETY- MATKI NIE KOCHAJĄC JEJ DZIECI

Francesca była zanurzona w miłości ciałem i duszą, podczas gdy Robert był jeszcze daleko, chociaż po męsku bardzo pewny siebie. Widać to w niektórych wypowiedziach, gdzie jest bardzo jasne, że ona doświadczała miłości sercem, podczas gdy on przeżywał ją głową:

Francesca mówi: „Nie mogę udawać, że nie czuję tego, co czuję..." (SERCE)
Robert odpowiada: „Ten rodzaj pewności (GŁOWA) ma się tylko raz w życiu...”
Francesca: „Mimo że nie pamiętałam go świadomie (GŁOWA), czułam go obok, zawsze był blisko mnie." (SERCE)
Robert: „Stare sny były pięknymi snami… Nie spełniły się… W każdym bądź razie miałem je...” Robert mòwi „miałem” (GŁOWA), a nie „przeżyłem” (SERCE).
Francesca wszystko zrozumiała i na końcu skonstatowała: „… Przez chwilę nie wiedziałam, gdzie jestem… i przez ułamek sekundy przyszło mi do głowy (GŁOWA), że on mnie nie chce, zbyt łatwo jest odejść..."
W końcu Francesca używa głowy, rozumie go i pozwala mu odejść, ponieważ w swej propozycji Robert nie uwzględnił jej dzieci, nie uwzględnił jej całej (dzieci są częścią matki i jeśli kocha się matkę, należy pokochać ją wraz z jej dziećmi). W ten sposòb pokazał, że ​​myślał o sobie, nie negując wartości, jaką dla niej sobą przedstawiał. I otrzymał dowody jej kobiecej wartości...


ŁZY W DESZCZU

Robert może ukryć łzy w deszczu, Francesca w samochodzie z mężem nie... (jak zawsze jej rany są na "wierzchu"). Francesca, w samochodzie, gorzkim płaczem oświadczała mężowi ich porażkę, a cisza Richarda wyraża jego świadomość, że nie jest mężczyzną, na którego zasłużyła i poprosi ją o wybaczenie, zanim umrze. Richard czekał na jej decyzję na skrzyżowaniu z sygnalizacją świetlną (to także jest miłość!), na długim czerwonym świetle, symbolizującym jej długie cierpiące życie, które zmienia kolor na zielony: przyzwolenie, wyzwolenie. Ale Francesca nie zdecyduje się odejść. Wiedziała, że namiętność i odrobina egoizmu ze strony Roberta odzwierciedlały zamglenie umysłu i serca, jak szyby pod wycieraczkami w samochodzie, zmagające się z obsesją i klarownością. Robert znika w zmętnionym obrazie nigdy nie oczyszczonych z wody szyb.


CO PREFERUJESZ:
BY KOCHAŁA SIĘ Z TOBĄ MYŚLĄC O NIM,
CZY KOCHAŁA SIĘ Z NIM MYŚLĄC O TOBIE?

Wybory są zawsze krępujące, szczególnie gdy w obu przypadkach istnieje ryzyko zranienia jednej lub drugiej strony, a w najgorszym przypadku obu. Powszechnie wiadomo, że ludzkie serce jest ogromne, może kochać wiele osób, wiele sytuacji, wiele rzeczy, nawet na tym samym poziomie. Matka kocha swych pięcioro dzieci wiedząc, że są różne i każde z nich daje jej coś innego, ale i tak natura pokazuje jej, że wśród tych pięciorga dzieci ktòreś daje jej więcej i wypełnia bardziej niż pozostałe i gdyby o tym wiedziały, stworzyłaby nierównowagę oraz kompleks niższości, sytuację zazdrości oraz bezużytecznej i nieuzasadnionej nienawiści. To samo dzieje się w miłości. Bez względu na to jak dobry, delikatny, przystojny i inteligentny jest nasz partner, zawsze będą istniały luki, ciemne strony, ograniczenia i wady, które nasz umysł będzie próbował wypełnić fantazjami (stąd możliwość tak zwanych skokòw w bok); ale kiedy te cienie zstępują do serca i stają się wcielone, pojawia się duch platońskiego kochanka, idealnego, istniejącego nie wiadomo gdzie. Poszukując tego lepszego, ryzykujemy, że nie odkryjemy prawdziwej jakości miłości: akceptacji naszych własnych ograniczeń, ponieważ także my nie jesteśmy doskonali, też mamy nasze ograniczenia, również potrzebujemy cierpliwości. Ci, którzy stale zmieniają partnerów, ponieważ nowi są lepsi, są często tymi, którzy nie wiedzą, że sami są najgorsi.
Istnieje ryzyko, że platoniczna miłość nie stanie się rzeczywista, nie spotka się i nie zderzy z rzeczywistością obojga: żyjemy wirtualnym obrazem doskonałości kochanej osoby, jesteśmy przystępni i szczęśliwi. Takie jest ryzyko wirtualnego świata; sieci społecznościowe są pełne tych doskonałych kochanków, na których projektujemy nasze puste przestrzenie i wypełniamy je naszą wyobraźnią, a ponieważ nie mamy możliwości ich konkretyzacji, tracimy z oczu rzeczywistość i żyjemy miłością jak duchy, prawdopodobnie kochając sami siebie, ciesząc się wrażeniem bycia prawdziwymi kochankami. Jeśli tak łatwo zobaczyć siebie w kochanej osobie w rzeczywistości, jeszcze łatwiej o to w świecie wirtualnym.
Dziś mostami w Madison są nowe metody spotkań online, łączące naprawdę niebezpieczne, wyimaginowane brzegi. Będę fatalistką lub realistką, ale myślę i czuję, że istoty ludzkie (z wyjątkiem niektórych boskich wyjątków) nie wiedzą, jak kochać na 3 poziomach bytu: ciało, dusza i serce. Są to nasze 3 wymiary egzystencjalne. Kochanie całym ciałem jest łatwe, nie zdradzanie ciałem, ale czy to wystarczy? Co jeśli mòj partner uprawia ze mną seks, ale kocha kogoś innego, więc jego serce jest gdzie indziej. Kochanie całą myślą? Więc nigdy nie powinniśmy pomyśleć nawet o innym możliwym partnerze, czy doceniać urodę przypadkowo spotkanych osòb, niekoniecznie je kochając. A z całego serca? Więc nigdy nie odczuwać niczego względem nikogo innego. Uważam, że jest to niezwykle trudne, chyba że ograniczymy się do podziwu i będziemy trzymać się z daleka, ponieważ wystarczy niewielki kontakt, by serce wpadło jak śliwka w kompot - prawo grawitacji. Myślę więc, że bogowie kochani całym ciałem, całym sercem i całą myślą nie istnieją, a jeśli istnieją, to się nie pokazują i moim zdaniem, zgodnie z moim doświadczeniem, dobrze robią, że nie można ich zobaczyć.

PS: być może miłość absolutna istnieje: gdy spotkają się dwa bóstwa, wypełniają się w sposób absolutny; a nawet i wtedy, czasami, niektórzy bogowie przeżywają swoje upadki, jak uczą nas mitologiczne opowieści: kusi ich, by zakochać się ponownie w jakimś człowieku.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz