Życie Pi (2012)


Kiedy się wiele w życiu wycierpiało, każde dodatkowe cierpienie jest jednocześnie i czymś nie do zniesienia, i błahostką.


Im niżej upadniesz, tym wyżej pragnie się wzbić twoja świadomość.


Pierwszą moją reakcją [na chrześcijaństwo] było niedowierzanie. Co takiego? Cała ludzkość grzeszy, a Syn Boży płaci za to własnym życiem? Próbowałem sobie wyobrazić ojca, jak mówi do mnie: „Piscine, lew wśliznął się do zagrody lam i zabił dwie sztuki. Inny zabił wczoraj garnę. W zeszłym tygodniu dwa lwy zjadły wielbłąda. Tydzień wcześniej – kilka bocianów i czapli. I kto zaręczy, czy nie pożarły naszego aguti? Tego dłużej nie można tolerować. Coś należy zrobić. Pomyślałem, że jedynym sposobem, by lwy mogły odpokutować swoje grzechy, jest rzucenie im ciebie na pożarcie”.
– Tak jest tato, to słuszna i logiczna decyzja. Muszę się tylko umyć.
– Alleluja, synu.
– Alleluja, ojcze.


Powodem, dla którego śmierć tak mocno trzyma się życia, nie jest biologiczna konieczność, lecz zawiść. Życie jest tak piękne, że śmierć się w nim zakochała zazdrosną, zaborczą miłością, która zagarnia wszystko, co się da.


Przynosisz tyleż radości, ile bólu. Radości, bo oto jesteś ze mną, bólu, bo nie potrwa to długo.


Zawsze znajdą się tacy, którzy wezmą na siebie obowiązek obrony Boga, jakby Najwyższa Istota czy podstawa wszelkiego bytu była czymś słabym i wymagającym wsparcia (...). Ludzie ci nie uświadamiają sobie, że Boga należy bronić w sobie, a nie na zewnątrz. Powinni skierować swój gniew na samych siebie. Bo zło zewnętrzne jest uwolnionym złem wewnętrznym. Głównym polem bitwy o Dobro nie jest otwarta, publiczna arena, ale niewielka polanka w każdym ludzkim sercu.


Wybierać zwątpienie jako filozofię życia to tak, jakby wybierać bezruch jako sposób przemieszczania się w przestrzeni.


We wszystkim, co żyje, jest odrobina szaleństwa, które popycha stworzenie do dziwnych, czasem niewytłumaczalnych posunięć. To szaleństwo bywa zbawienne jako integralny składnik zdolności adaptacyjnych. Bez niego nie przetrwałby żaden gatunek.


Religia to nie cyrk, z nieboszczykami wyskakującymi co chwila z grobów! My, muzułmanie, uznajemy konsekwentnie tylko jeden cud – cud życia! Ptaki na niebie, deszcz z nieba, plony na polach – to są dla nas wystarczające cuda.


Dziękuję Wisznu, że pokazałeś mi Chrystusa.


Walczymy w nieskończoność. Walczymy nie dbając o to jak wiele nas to kosztuje, o gromadzone porażki, nieprawdopodobieństwo sukcesu. Walczymy do ostatniego tchu. To nie jest kwestia odwagi. Niezdolność do poddania się jest kwestią charakteru. Może to tylko głupi głód Życia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz